Szukaj poradników
Szukaj
 

Pasja w skali 1/... Zdalna radość     

Sklepy z zabawkami, kioski RUCHU, Centralna Składnica Harcerska, stanowiły w latach 60. i 70. szczególne miejsca, gdzie można było kupić modele, zabawki, gry, artykuły politechniczne. Polski przemysł zaczynał opracowywać całkiem niezłe produkty, pojawiały się także przedmioty importowane od naszych sąsiadów, m.in. ówczesnego NRD, CSRS i ZSRR. Skończyło się to wszystko w okolicy lat 80., niestety, ewoluując wraz z „rewolucją” gospodarczą w zalew dalekowschodniej tandety w latach 90.

Mimo średniej sytuacji rynkowej i częstych braków w zaopatrzeniu, to co oferowały sklepy, kioski i CSH było naprawdę niezłe: dobrze opracowane gry planszowe, elektryczno-mechaniczne zestawy politechniczne służące do nauki i zabawy, komplety miniaturowych mebelków i serwisów kuchennych dla małych gospodyń, sympatyczne pluszaki i lalki, klocki oraz modele rozmaitych pojazdów oczywiście. W tym artykule skoncentruję się na tych ostatnich właśnie, starając się (w znacznym skrócie oczywiście) przedstawić czym mali mężczyźni pasjonowali się kiedyś, a co często stanowi dla niejednego z nich obsesję do dziś…


Zabawki (a w szczególności pojazdy) mechaniczne budziły szczególne zainteresowanie od zawsze. Napęd bezwładnościowy, sprężynowy, a w końcu elektryczny, stanowiły „serce” modelu-zabawki, pozwalając ożywić surowy materiał i upodobnić go, choć w części, do oryginału. Napęd elektryczny, mimo że nie najstarszy w historii zabawkarstwa, zrewolucjonizował świat napędzanych samochodów, czołgów, statków i kolejek, dając nowe, ogromne możliwości sterowania: samochody mogły jeździć, skręcać, wydawać sygnały dźwiękowe, a wszystko to bez konieczności ciągłego nakręcania sprężyny mechanizmu. Prawdziwą nowością jednak stał się patent udoskonalony i spopularyzowany przez jedną z zachodnich firm produkujących zabawki, tj. zdalne sterowanie przewodowe. Nowe rozwiązanie umożliwiało włączanie i wyłączanie rozmaitych funkcji oraz zmianę kierunku jazdy modelu z pewnej odległości, co czyniło zabawę o wiele bardziej atrakcyjną.

W Europie niewątpliwym liderem i producentem, który spopularyzował patent była niemiecka Gama. Seria pojazdów typu kabelfernsteuerung tej marki to piękne miniatury, które zachwycały kiedyś i czarują do dziś rzesze pasjonatów w każdym wieku. Oczywiste jest, że w Polsce w latach 60. i później nie było tak różowo i zabawki spoza socjalistycznego obozu były w oficjalnej dystrybucji mało widoczne. Na nasze szczęście u sąsiadów zza Odry produkcja autek „na kabelek” szła w najlepsze: kolorowo i z przytupem, a co najistotniejsze: w bardzo dobrym stylu. Aby było jeszcze bardziej elegancko, na południu (Czechosłowacja) i w ZSRR producenci nie pozostawali w tyle, a i u nas fabryki zabawek z Częstochowy i Wrocławia budowały ciekawą ofertę, zatem i demoludowa propozycja zapisała w historii produkcji małych pojazdów sterowanych przewodowo piękną kartę, w oryginalnej formie.

Na polskim rynku, zanim pojawiły się pojazdy rodzimej produkcji, panowały produkty z byłego NRD i Czechosłowacji. Modele produkowane były z tworzywa sztucznego w różnych skalach: 1/12, 1/15, 1/16, 1/20, 1/25, dobieranych indywidualnie dla każdej serii. Najbardziej popularnymi producentami niemieckimi były: PRESU, ANKER Spielzeug i PIKO Mechanik, a fabryki, które w NRD produkowały zabawki i modele, to m.in. VEB Vereinigte Südthüringer Spielzeugwerke Eisfeld, VEB Press-und Spritzwerk Suhl, VEB Feinmechanik Sonnenberg, VEB Piko Sonnenberg, VEB Kombinat PIKO Betrieb Eisfeld, VEB PIKO-Mechanik Eisfeld, VEB Anker-Mechanik Eisfeld, VEB Mechanische Spielwaren Brandenburg, VEB Mechanische Spielwaren Weimar. Firmy zmieniały nazwy, produkcja była uruchamiana w kilku miejscach jednocześnie albo pod różnymi markami, jak to zwykle w takich sytuacjach bywa. Asortyment wprowadzony na rynek przez niemieckie firmy to około 26 modeli pojazdów – w tym czołgi i pojazdy specjalne oraz fantastyczne. Bardzo dużo odmian kolorystycznych: projektowano jedno i dwubarwne karoserie na znormalizowanych podwoziach.

Najstarsze modele to wyprodukowane w 1958 r. Presu Limousine. Od 1962 r. pojawia się Wartburg 311, kabriolet i sedan, wyprodukowany w ośmiu wersjach kolorystycznych nadwozia. Rok później na rynek trafiają pierwsze Tatry 603. W serii są wyłącznie modele z jednokolorowym nadwoziem: siedem wersji. Rok 1967 to premiera Wołgi. Pierwsza seria – dwie odmiany kolorystyczne z jasnymi oponami, produkowana była zaledwie dwa lata. Pozostałe Wołgi są w produkcji do 1972 r. Dziś model ten należy do jednych z rzadszych na rynku. Wykonano dziesięć odmian kolorystycznych, w tym jedną tylko jednokolorową (jasnozieloną). W latach 1967-72 produkowany jest Chevrolet, w jedenastu wersjach. Modele Presu wykonywane są w skali 1/20, z wyjątkiem dwóch pierwszych, które zaprojektowano w skali 1/18 (Wartburg 311 i Presu Limousine).

Dla polskiego hobbysty najbardziej rozpoznawalnym modelem sterowanym przewodowo, a wyprodukowanym w NRD, był Wartburg 353. Wykonany w skali 1/15 przez ANKER/PIKO w latach 1967-87, stanowi do dziś symbol tego typu zabawek występujących kiedyś na rodzimym rynku. Pierwsze egzemplarze były wykonane z jednokolorowego tworzywa, późniejsze, a tym samym najpopularniejsze wersje były dwukolorowe: górna część nadwozia była przeważnie biała lub kremowa, dolna czerwona, niebieska, pomarańczowa lub zielona. Wartburg miał otwieraną maskę, z umieszczoną pod nią reliefową atrapą silnika.

W latach 70. i na początku 80. pod marką ANKER i PIKO Mechanik produkowane były, sprzedawane także i w polskich sklepach, modele w większych skalach, m.in. Alfetta Spider, Mangusta de Tomaso, terenowy Steyr Puch G6. Samochody te oprócz klasycznego sterowania, oświetlenia i sygnału dźwiękowego miały otwierane drzwiczki i dodatkowe wyposażenie. Do tego G6 miał działający mechanizm różnicowy i przełożenie pozwalające na jazdę z dwoma prędkościami. Przełączanie prędkości wykonuje się dźwignią zamontowaną pod podwoziem modelu, pozostałe funkcje – przy użyciu pilota do sterowania zdalnego. System sterowania w niemieckich zabawkach zmieniał się na przestrzeni lat produkcji. We wczesnych pojazdach kabel sterujący był odłączany od modelu. Pilot z manipulatorami umieszczony był w osobnej obudowie, a pojemnik na baterie w drugiej. Było to dość uciążliwe podczas użytkowania, ponieważ potrzebne były obydwie ręce do obsługi zabawki. Pojemnik z bateriami umieszczano zwykle… za paskiem od spodni albo w kieszonce, dlatego później zrezygnowano z takiego rozwiązania i przeprojektowano tak urządzenie sterujące, aby komplet baterii umieszczać można było w tej samej skrzyneczce, co przyciski i kierownica. Modele, w których zunifikowane piloty zastosowano po raz pierwszy to Tatra i Wołga. Z czasem zmieniano tylko formę obudowy: pierwsze składały się z dwóch części i do zasilania wymagały dwóch baterii R20, następne zaprojektowano na trzy R16 (Alfetta, Mangusta) oraz ostatni typ na baterię „płaską” 4,5V, stosowany głównie w modelach z lat 80. Wszystkie funkcje elektryczne: jazda w przód i tył, światła i sygnał dźwiękowy, włącza i wyłącza się z użyciem przycisków, natomiast sterowanie modeli odbywa się mechanicznie przy pomocy stalowej linki podłączonej do układu kierowniczego w samochodach i przekładni w pojazdach gąsienicowych. Tylko w odmianie modelu Puch G6 zastosowano sterowanie elektryczne: zamiast linki zamontowano dodatkowy silnik i przekładnię, a w pilocie zamiast koła kierownicy dwa drążki sterujące.

Mniej popularne od niemieckich były produkty czechosłowackiej firmy ITES KOH-I-NOOR HARDTMUTH, także obecne na polskim rynku zabawek. Pojazdy zdalnie sterowane zaczęto w ITES produkować w połowie lat 70. Pierwsze pojawiły się, wykonane w skali 1/25, Skoda 110R i Mercedes 250. Na początku lat 80. dołączyły Tatra 613 i Mercedes C111. W skali 1/30 produkowane były ciężarówki Tatra 813 i Liaz oraz autobusy Karosa. Modele samochodów osobowych nie mają oświetlenia, za to zaprojektowano w nich ruchome elementy, np. otwierane drzwi czy maskę silnika.

W Polsce zabawki tego typu, tj. sterowane zdalnie, produkowało kilka firm: PALART Wrocław, CZZ Częstochowa, Spółdzielnia Inwalidów SINOL. W większości modele przedstawiały popularne samochody osobowe, takie jak Fiat 125p, Fiat 126p czy Polonez. Były też inne, np. ciężarówki Żbik czy autobusy bez określonej marki i odpowiednika w oryginale. Na podwoziach Żbika montowano rozmaite nadwozia specjalistyczne: dźwig, koparka, wywrotka albo wykorzystywano je jako ciągniki siodłowe i dodawano naczepy: kontener, chłodnia, cysterna. Pojazdy wykonywano z tworzywa (nadwozia) i litografowanego metalu (podwozia). Urządzenia sterujące były znormalizowane i zazwyczaj przystosowane do zasilania baterią „płaską” 4,5V.

Z moich obserwacji i poszukiwań wynika, że sterowanych przewodowo modeli zachowało się do dziś niewiele (tradycyjnie mam na myśli stany idealne i sprawne technicznie). Co jakiś czas zdarzają się okazje na aukcjach lub giełdach i wtedy, w zależności od aktualnego apetytu kupujących, ceny przewyższają 100 zł. Co innego na aukcjach niemieckich, tam, zwłaszcza produkty niemieckie, osiągają wysokie pułapy cenowe: 200 i więcej euro. W Polsce – co ciekawe – najtrudniej jest zdobyć modele polskiej produkcji. Trafiają się rzadko, a jeśli już – to w stanach odbiegających od gabinetowych, często bez oryginalnego pudełka. Trudno kupić też modele czechosłowackie i pojazdy gąsienicowe z NRD. A zabawki te mają coś w sobie! Coś czego brakuje najnowszym produktom przemysłu wytwarzającego modele, nawet te najbardziej wyrafinowane i nafaszerowane elektroniką. Może to odczucie subiektywne i tęsknota za latami dzieciństwa? Czasami, w których nie było komputerowych gier i symulacji? Nie chciałbym niczego przeceniać i narzucać, ale… z podobnymi uczuciami muszą zmagać się i inni kolekcjonerzy w Polsce, w przeciwnym razie nie obserwowalibyśmy systematycznie wzrastającego zainteresowania zabawkowymi pojazdami i modelami z połowy XX w.   Było to dość uciążliwe podczas użytkowania, ponieważ potrzebne były obydwie ręce do obsługi zabawki. Pojemnik z bateriami umieszczano zwykle… za paskiem od spodni albo w kieszonce, dlatego później zrezygnowano z takiego rozwiązania i przeprojektowano tak urządzenie sterujące, aby komplet baterii umieszczać można było w tej samej skrzyneczce, co przyciski i kierownica. Modele, w których zunifikowane piloty zastosowano po raz pierwszy to Tatra i Wołga. Z czasem zmieniano tylko formę obudowy: pierwsze składały się z dwóch części i do zasilania wymagały dwóch baterii R20, następne zaprojektowano na trzy R16 (Alfetta, Mangusta) oraz ostatni typ na baterię „płaską” 4,5V, stosowany głównie w modelach z lat 80. Wszystkie funkcje elektryczne: jazda w przód i tył, światła i sygnał dźwiękowy, włącza i wyłącza się z użyciem przycisków, natomiast sterowanie modeli odbywa się mechanicznie przy pomocy stalowej linki podłączonej do układu kierowniczego w samochodach i przekładni w pojazdach gąsienicowych. Tylko w odmianie modelu Puch G6 zastosowano sterowanie elektryczne: zamiast linki zamontowano dodatkowy silnik i przekładnię, a w pilocie zamiast koła kierownicy dwa drążki sterujące.


Mniej popularne od niemieckich były produkty czechosłowackiej firmy ITES KOH-I-NOOR HARDTMUTH, także obecne na polskim rynku zabawek. Pojazdy zdalnie sterowane zaczęto w ITES produkować w połowie lat 70. Pierwsze pojawiły się, wykonane w skali 1/25, Skoda 110R i Mercedes 250. Na początku lat 80. dołączyły Tatra 613 i Mercedes C111. W skali 1/30 produkowane były ciężarówki Tatra 813 i Liaz oraz autobusy Karosa. Modele samochodów osobowych nie mają oświetlenia, za to zaprojektowano w nich ruchome elementy, np. otwierane drzwi czy maskę silnika.

W Polsce zabawki tego typu, tj. sterowane zdalnie, produkowało kilka firm: PALART Wrocław, CZZ Częstochowa, Spółdzielnia Inwalidów SINOL. W większości modele przedstawiały popularne samochody osobowe, takie jak Fiat 125p, Fiat 126p czy Polonez. Były też inne, np. ciężarówki Żbik czy autobusy bez określonej marki i odpowiednika w oryginale. Na podwoziach Żbika montowano rozmaite nadwozia specjalistyczne: dźwig, koparka, wywrotka albo wykorzystywano je jako ciągniki siodłowe i dodawano naczepy: kontener, chłodnia, cysterna. Pojazdy wykonywano z tworzywa (nadwozia) i litografowanego metalu (podwozia). Urządzenia sterujące były znormalizowane i zazwyczaj przystosowane do zasilania baterią „płaską” 4,5V.

Z moich obserwacji i poszukiwań wynika, że sterowanych przewodowo modeli zachowało się do dziś niewiele (tradycyjnie mam na myśli stany idealne i sprawne technicznie). Co jakiś czas zdarzają się okazje na aukcjach lub giełdach i wtedy, w zależności od aktualnego apetytu kupujących, ceny przewyższają 100 zł. Co innego na aukcjach niemieckich, tam, zwłaszcza produkty niemieckie, osiągają wysokie pułapy cenowe: 200 i więcej euro. W Polsce – co ciekawe – najtrudniej jest zdobyć modele polskiej produkcji. Trafiają się rzadko, a jeśli już – to w stanach odbiegających od gabinetowych, często bez oryginalnego pudełka. Trudno kupić też modele czechosłowackie i pojazdy gąsienicowe z NRD. A zabawki te mają coś w sobie! Coś czego brakuje najnowszym produktom przemysłu wytwarzającego modele, nawet te najbardziej wyrafinowane i nafaszerowane elektroniką. Może to odczucie subiektywne i tęsknota za latami dzieciństwa? Czasami, w których nie było komputerowych gier i symulacji? Nie chciałbym niczego przeceniać i narzucać, ale… z podobnymi uczuciami muszą zmagać się i inni kolekcjonerzy w Polsce, w przeciwnym razie nie obserwowalibyśmy systematycznie wzrastającego zainteresowania zabawkowymi pojazdami i modelami z połowy XX w.

Źródło: sztuka.pl/ Paweł Pasterz

avatar_blank
sprzedawca:
mkwiatkowski55
na portalu od:
2014-08-12
liczba transakcji:
4
średni czas aukcji:
0 godz. 0 min.
ocena sprzedawcy:
pojawi się po 5 ocenach
zgodność towaru z opisem:
szybkość i forma dostawy:
kontakt ze sprzedającym:
aktualne aukcje:
Brak komentarzy. Bądź pierwszym, który skomentuje ten poradnik!
Zaloguj się, aby dodać komentarz.
Zapraszamy na szkolenia lotnicze w sezonie 2017. Zostań pilotem / skoczkiem spadochronowym.
Hpi bullet st 3.0 mega zestaw
Ładowarka HITEC - X2 multi charger 400
FUTABA T8FG z odbiornikiem - zadbana, stan idealny
Loty zapoznawcze i skoki tandemowe
ZOSTAŃ PILOTEM